niedziela, 9 grudnia 2012

Terratlon

Na początku chciałem podziękować pierwszym 10-ciu osobom, które polubiły fanpage bloga na facebook'u. Dziękuję.

Dzisiaj opiszę ostatni triathlon w którym startowałem - Terratlon, inaczej zwany triathlonem off-roadowym. Na czym to polega? Czym to się je? Pływanie odbywa się w otwartym zbiorniku (jezioro, morze bądź ocean) do tego kolarstwo górski i bieg górski (trailowy). Zawody będą starały się zostać włączone do serii XTERRA Triathlons, która jest najbardziej prestiżową serią triathlonów off-roadowych. Zawody z tej serii odbywają się w różnych zakątkach świata, a zdjęcia z zawodów zapierają dech w piersiach. 

Logo zawodów XTERRA na Filipinach

Jeśli ktoś chce się na własne oczy przekonać to zapraszam do zobaczenia galerii. Tutaj.
A ja wracam do zawodów, które w Polsce odbyły się w Międzybrodziu Żywieckim. Dystans: 1km pływania po jeziorze Żywieckim, 2 pętle (wjazd i zjazd oraz pętla po koronie - 25km) na górze Żar rowerem i jedna pętla (wbieg i zbieg - 10km) na górę Żar biegiem.

Dzień wcześniej odbyły się warsztaty dla uczestników w których wziąłem udział. Dowiedziałem się na niech, że zdecydowanie muszę nad techniką pływania (o czym w kolejnych postach) popracować. Otrzymałem też od Jarka Gniewka kilka cennych wskazówek na temat biegania po górach. 

Plan był prosty - najpierw spokojne pływanie, a później gonimy na rowerze i biegiem. Moje plany jednak pokrzyżowały się jeszcze przed startem kiedy to przebiłem sobie (w niewyjaśnionych okolicznościach) oponę i nie było szans na szybką wymianę dętki i naprawę opony. Zdecydowałem się jednak nie poddawać i wziąć udział w zawodach mimo to. 
Pływanie poszło całkiem przyzwoicie. Po 23 minutach wyszedłem z wody, mimo, że dystans dłuższy niż w Suszu to czas lepszy, wyciągnąłem wnioski, aczkolwiek czas jeszcze do poprawy. Rower był już zupełną walką z czasem. Podjazdy musiałem pokonywać biegiem, przy zjazdach postawiłem na jedną kartę, ryzykując zniszczeniem roweru zjeżdżając z dziurawą tylną oponą. Dwa "wjazdy" i zjazdy zajęły mi 3 godziny 20 minut i ruszyłem ... po raz ostatni na górę Żar, tym razem już biegnąc bez roweru. Niestety już zmęczenie dawało się we znaki i droga w górę była prawdziwą drogą krzyżową. Zbieg wcale nie był łatwiejszy, bo złapała mnie kolka, do mety jednak dotarłem w niecałą godzinę co było jednym z najlepszych czasów na zawodach. 

Podczas odcinku rowerowego, w tle jezioro żywieckie 

Kolejne doświadczenia, nowo poznani ludzie i piękne miejsca - wszystko podczas jednych zawodów, zawodów w których wystartuję raz jeszcze w nadchodzącym sezonie. 
Oczywiście zamieszczam także link do dłuższej relacji z zawodów: Link

Na koniec tygodnia tradycyjne podsumowanie moich treningów:
Poniedziałek (03.12): Bieg (6km) - powrót z pracy
Wtorek (04.12): Rozpływanie (750m) - 10 minut w saunie - mocniejsze akcenty 25m (250m).
Środa (05.12):  Bieg z plecakiem (6km) - powrót z pracy
Czwartek (06.12): Rowerek stacjonarny (30min), obciążenie 5. 
Piątek (07.12): Dzień wolny
Sobota (08.12): Bieg (15km)
Niedziela (09.12): Bieg (12km) z dwoma długimi akcentami


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz