sobota, 15 lutego 2014

Zrządzenie losu

Miałem bardzo długą przerwę we wpisach z powodu bardzo napiętego grafiku - praca, praca 2, treningi, życie osobiste, studia. Nie jest to usprawiedliwienie, ale... myślę, że lepiej było niektóre wolne chwile poświęcić na trening, zamiast pisanie na blogu. 

CEL no. 1 na ten rok: Sieraków Triathlon - dystans długi (nieoficjalnie: Half Ironman - 1900 pływania - 90 rowerem - 21.1 biegu). W zeszłym roku się nie udało z powodu wyjazdu, teraz musi dojść do skutku.

CEL no. 2: Maraton w USA. Tutaj, jeśli ktoś miałby informacje o jakimś ciekawym maratonie na wschodnim wybrzeżu (NY, Washington, Boston, Miami) albo Karaibach, w terminie 27.08 - 12.09, będę bardzo wdzięczny. 



O celach tyle. Teraz może słów kilka o rozpoczętym roku, a kolorowo nie było. W ramach powrotu do treningów, na początku stycznia, wybrałem się pograć w piłkę na Orliku i ... po godzinie gry opuściłem boisko z pomocą kolegów. Niestety znów źle stanąłem i kolano nie wytrzymało, kontuzja ponownie się odnowiła. W tym momencie zaczął się wyścig z czasem, ponieważ tydzień później miałem wziąć udział w sztafecie do Warszawy na WOŚP, gdzie czekało mnie około 55km w przeciągu dwóch dni. Kulejąc mniej lub bardziej wystartowałem i dotarłem do Warszawy wraz z Ekipą Knurów. Kolano wróciło do normy, a ja wróciłem do treningów. Za namową Kasi (za co dziękuję) udałem się jednak do lekarza, aby zdiagnozować mój problem. 

Po krótkim badaniu zapadł wyrok:
Zerwane więzadło krzyżowe przednie (ACL) i uszkodzona łękotka przyśrodkowa. 

Gdyby mi jakiś znajomy powiedział, że ma taką przypadłość, wyobrażałbym sobie, że nie umie chodzić, jeździ na wózku i ogólnie jest kaleką. Nic z tych rzeczy, dalej biegam, trenuję. Kolano jest mniej stabilne (wina więzadeł) i czasem kłuje z boku (łękotka), ale jest sprawne. Piłkę na razie sobie odpuszczam i zachowuje wszystkie środki ostrożności. 



O ile wycięcie części łękotki nie powoduje bardzo długiej przerwy - 2 do 4 tygodni, o tyle w przypadku więzadła (rekonstrukcja) należy się liczyć z ponad 2 miesiącami rehabilitacji, co w moim wypadku jest obecnie wykluczone. Wybieram więc opcję alternatywną.
Alternatywa: wzmocnienie mięśni uda, które są czynnym stabilizatorem. Zapewni to większą stabilność stawu kolanowego. Pozostaje ostrożność, a o operacji pomyślę na zimę, kiedy zrealizuje wszystkie cele.