niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt

Dzisiaj trochę mniej na sportowo. Jedynie podsumowanie minionego tygodnia i życzenia świąteczne, a tuż po  Nowym Roku spodziewajcie się wpisu z wstępnymi planami na nadchodzący, 2013 rok!

Tak więc w nadchodzącym roku chciałem życzyć wszystkim realizacji celów i marzeń, a nawet jeśli nie uda się tego w nadchodzącym roku zrealizować to życzę wytrwałości i jak najmniej wątpliwości oraz podejmowania dobrych decyzji. Przez święta nabrania sił i odpoczęcia od codziennego zamieszania!
Aim high and reach the stars!


Przy okazji jeszcze napiszę o zawodach w których wystartowałem w sobotę (22.12) w Strzelcach Opolskich. Na dystansie 15km udało mi się uzyskać bardzo dobry (na ten moment) czas 59 minut i 45 sekund, co daje tempo nieco szybsze niż 4min/km. Największą moc czułem na ostatni okrążeniu (z czterech), co pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość, mimo 15km moc jeszcze była. Średnie tętno na wysokości 170, więc zapas jest.

Treningi w okresie (17.12 - 23.12):
Poniedziałek (17.12): 11km bieganie + 1h Zumby
Wtorek (18.12): Rowerek z obciążeniem 7 (1h), tętno w zakresie <145,165>
Środa (19.12): Bieg ~9km. Interwały (3:30 -> 3:45) 1km x 5 + 1.5h piłki nożnej
Czwartek (20.12): Basen - 1500m w 42 minuty + 5min sauna
Piątek (21.12): Wolne
Sobota (22.12): Zawody - 15km (00:59:45), Strzelce Opolskie
Niedziela (23.12): Basen - poprawa techniki, 250m (4:45) + 20min sauna

PS. Kolejne wpisy dopiero po powrocie z sylwestrowej wyprawy do Holandii. Udanego finiszu w 2012 roku!

środa, 19 grudnia 2012

Droga na Hawaje

Dzisiaj trochę pobujamy w obłokach, a to za sprawą tematu, który chciałbym poruszyć. Mimo, że długa droga przede mną za nim będę miał "ten problem" przed sobą, to jednak już teraz napiszę jak wygląda droga na Mistrzostwa Świata w triathlonie na dystansie Ironman na Hawajach. 



Mistrzostwa odbywają się co roku w październiku, w mieście Kona na wyspie Big Island na Hawajach. Obowiązują cztery kategorie:

  • Profesjonaliści
  • Grupy wiekowe
  • Niepełnosprawni
  • Niepełnosprawni używający ręcznego roweru
Wyłączając profesjonalistów mamy 3 sposoby na załapanie się na slot (miejsce na liście startowej) na Hawaje:
  1. Najtańszy (jeśli w ogóle tutaj możemy o tym mówić), najcięższy, a zarazem dający największą satysfakcje. Zajęcie czołowego miejsca w swojej grupie wiekowej* na jednej z wybranych przez organizatora imprez, zarówno na dystansie IM jak IM 70.3.
  2. Ironman Lottery Program - tu trzeba wykazać się szczęściem. Niewiele miejsc przeznaczanych jest właśnie na loterię, a chętnych sporo. Tak więc to pewności nie mamy żadnej, a szanse nieco większe niż w totolotka.
  3. Aukcja na eBay - sposób niewątpliwie najdroższy (ceny od 10 000$ do 40 000$). Jedynym pocieszeniem jest fakt, że dochód przeznaczony jest na cele charytatywne. Mało kto jednak może sobie pozwolić na taki "gest".
Największe szanse daje pierwszy sposób, tak więc nie pozostaje nic innego jak wziąć się za solidny trening, a slot będzie największą nagrodą za czas poświęcony na treningi i wylany pot. O ilości miejsc, które zapewniają kwalifikacje decyduje ilość zawodników, która w danych zawodach startuje. Tak więc, im więcej konkurencji pokonamy tym większe szanse, że się załapiemy. Poniżej zamieszczam zawody i czasy (minimalne) jakie należało uzyskać, żeby się "załapać" podczas zawodów w Frankfurcie (dystans IM):
  • M18 (9:13:49)
  • M25 (9:22:49)
  • M30 (9:13:36)
  • M35 (9:22:35)
  • M40 (9:35:10)
  • M45 (9:50:17)
Tak więc jasne jest, że konieczne jest złamanie 10 godzin. Uświadamiając sobie jaki dystans jest do pokonania, opłaty za pakiet startowy i przeloty wydają się bułką z masłem.
Opłata rejestracyjna wynosi 750$ (możemy starać się o refundacje w wysokości 175$). W przypadku loterii musimy doliczyć opłatę 40$ i ewentualne 50$ w celu zwiększenia swoich szans. 
Na koniec należy też pamiętać o bilecie na Hawaje i z powrotem (jeśli ktoś planuje powrót), hotelach, wyżywieniu, itd... ale czy marzenia nie są warte każdej sumy?

Na koniec już tylko motyw muzyczny i zabieramy się na trening! Aloha!

niedziela, 16 grudnia 2012

Na czym stoję

Zanim w kolejnych postach zacznę skupiać się na konkretnym sprzęcie potrzebne do każdej z naszych trzech, królewskich dyscyplin, napiszę ogólnie jak wygląda moja obecna sytuacja "sprzętowa", żebyście mogli odnieść to do waszej sytuacji. Poniekąd chcę wam pokazać, że nie trzeba sprzętu za grube tysiące, a przynajmniej na początku nie trzeba. 

1. Pływanie
Czepki - posiadam dwa. Jeden silikonowy, grubszy i drugi gumowy z zawodów w Suszu. Kolejna istotna rzecz to okularki, tak jak pływając w basenie nie byłem przyzwyczajony do używania ich (mimo szczypiących oczu po chlorze) tak teraz naprawdę się przydają. Jednak na razie nie inwestowałem dużo. Okularki Spurt za około 40zł. Jak dotychczas startowałem zawsze w kąpielówkach (Triboard -60zł).
W sumie: 120zł

2. Rower
Tutaj sprzętu wiele nie ma. Od góry - kask. Zwyczajny, jeden z tańszych kasków. Jest obowiązkowy na zawodach, bez niego nawet nie wejdziemy do strefy zmian. Ceny kasków rozpoczynają się od okołu 70zł. Druga sprawa, wydaje się najistotniejsza - rower. Możecie wierzyć mi lub nie, ale... od 7 lat nie miałem roweru. Jakoś jazda na rowerze nigdy mnie nie kręciła, więc i sprzęt nie był mi potrzebny. Na wszystkie zawody pożyczałem rower (albo od Borsiego albo od brata albo od wujka). Pora jednak przyszła na regularne treningi i starty na własnym sprzęcie. Zdecydowałem się na CUBE Curve Pro 2012, który jest rowerem crossowym, który miał być najlepszym rozwiązaniem zarówno na starty na asfalcie (wąskie opony) oraz rajdy w terenie (w końcu rower crossowy). Z perspektywy czasu jednak uważam moją decyzje za... średnią (w myśl powiedzenia: "Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego"). Wyraźnie tracę na czasie na asfalcie, natomiast w przypadku górskich wyścigów rower nie wytrzymuje. Jednak do treningów jest ok, zakup czasowego sprzętu planuję dopiero przed Ironmanem. 
W sumie: 2170zł

Cube Curve Pro


3. Bieg
W tym wypadku na sprzęt nie mam co narzekać, a to ze względu na fakt, że bieganie trenuję już od 4 lat. Obecnie startuję w obuwiu Nike Revolution. Bardzo fajne startówki, lekkie, wentylowane... może trochę za duża amortyzacja, ale kupione po okazyjnej cenie 179zł. Większość zawodów odbywa się już latem dlatego też krótkie skarpetki biegowe, spodenki i koszulka (około 150zł) i jesteśmy gotowi do biegania. Stroju triathlonowego, startowego się jeszcze nie dorobiłem.
W sumie: 329zł. 


Nike Revolution

I tak właśnie wygląda sprzęt którym dysponuję. Oczywiście zamierzam cały czas iść do przodu o czym będę na bieżąco informował. 

Na sam koniec zamieszczam, jak przypada na koniec tygodnia, treningi:
Poniedziałek (10.12): 11km biegania + 1h Zumby
Wtorek (11.12): Basen - praca nad techniką + szybkość 250m [04:47]
Środa (12.12): Rowerek z obciążeniem 5 (40 min) + 1.5h piłki nożnej
Czwartek (13.12): Rowerek z obciążeniem 6 (30 min), średni puls: 145
Piątek (14.12): Bieg (6km)
Sobota (15.12): Rowerek z obciążeniem 6 (1 h)
Niedziela (16.12): Bieg (18 km) + 4h Zumby

niedziela, 9 grudnia 2012

Terratlon

Na początku chciałem podziękować pierwszym 10-ciu osobom, które polubiły fanpage bloga na facebook'u. Dziękuję.

Dzisiaj opiszę ostatni triathlon w którym startowałem - Terratlon, inaczej zwany triathlonem off-roadowym. Na czym to polega? Czym to się je? Pływanie odbywa się w otwartym zbiorniku (jezioro, morze bądź ocean) do tego kolarstwo górski i bieg górski (trailowy). Zawody będą starały się zostać włączone do serii XTERRA Triathlons, która jest najbardziej prestiżową serią triathlonów off-roadowych. Zawody z tej serii odbywają się w różnych zakątkach świata, a zdjęcia z zawodów zapierają dech w piersiach. 

Logo zawodów XTERRA na Filipinach

Jeśli ktoś chce się na własne oczy przekonać to zapraszam do zobaczenia galerii. Tutaj.
A ja wracam do zawodów, które w Polsce odbyły się w Międzybrodziu Żywieckim. Dystans: 1km pływania po jeziorze Żywieckim, 2 pętle (wjazd i zjazd oraz pętla po koronie - 25km) na górze Żar rowerem i jedna pętla (wbieg i zbieg - 10km) na górę Żar biegiem.

Dzień wcześniej odbyły się warsztaty dla uczestników w których wziąłem udział. Dowiedziałem się na niech, że zdecydowanie muszę nad techniką pływania (o czym w kolejnych postach) popracować. Otrzymałem też od Jarka Gniewka kilka cennych wskazówek na temat biegania po górach. 

Plan był prosty - najpierw spokojne pływanie, a później gonimy na rowerze i biegiem. Moje plany jednak pokrzyżowały się jeszcze przed startem kiedy to przebiłem sobie (w niewyjaśnionych okolicznościach) oponę i nie było szans na szybką wymianę dętki i naprawę opony. Zdecydowałem się jednak nie poddawać i wziąć udział w zawodach mimo to. 
Pływanie poszło całkiem przyzwoicie. Po 23 minutach wyszedłem z wody, mimo, że dystans dłuższy niż w Suszu to czas lepszy, wyciągnąłem wnioski, aczkolwiek czas jeszcze do poprawy. Rower był już zupełną walką z czasem. Podjazdy musiałem pokonywać biegiem, przy zjazdach postawiłem na jedną kartę, ryzykując zniszczeniem roweru zjeżdżając z dziurawą tylną oponą. Dwa "wjazdy" i zjazdy zajęły mi 3 godziny 20 minut i ruszyłem ... po raz ostatni na górę Żar, tym razem już biegnąc bez roweru. Niestety już zmęczenie dawało się we znaki i droga w górę była prawdziwą drogą krzyżową. Zbieg wcale nie był łatwiejszy, bo złapała mnie kolka, do mety jednak dotarłem w niecałą godzinę co było jednym z najlepszych czasów na zawodach. 

Podczas odcinku rowerowego, w tle jezioro żywieckie 

Kolejne doświadczenia, nowo poznani ludzie i piękne miejsca - wszystko podczas jednych zawodów, zawodów w których wystartuję raz jeszcze w nadchodzącym sezonie. 
Oczywiście zamieszczam także link do dłuższej relacji z zawodów: Link

Na koniec tygodnia tradycyjne podsumowanie moich treningów:
Poniedziałek (03.12): Bieg (6km) - powrót z pracy
Wtorek (04.12): Rozpływanie (750m) - 10 minut w saunie - mocniejsze akcenty 25m (250m).
Środa (05.12):  Bieg z plecakiem (6km) - powrót z pracy
Czwartek (06.12): Rowerek stacjonarny (30min), obciążenie 5. 
Piątek (07.12): Dzień wolny
Sobota (08.12): Bieg (15km)
Niedziela (09.12): Bieg (12km) z dwoma długimi akcentami


piątek, 7 grudnia 2012

Moje triathlony

W poprzednim poście pisałem o moich początkach w sportach wytrzymałościowych i "jak to wszystko się zaczęło...", dziś chciałem opisać moje początki z faktycznym już triathlonem. 

Szczerze mówiąc nie pamiętam dokładnie kiedy w mojej głowie pojawił się pomysł na triathlon, a konkretnie na ukończenie Ironaman'a. Podejrzewam, że był to gdzieś początek 2009 roku. Jednak były to dość odległe plany i ich realizacja wydawała się ciężka. Jednak już latem 2009 nadarzyła się pierwsza okazja - Triathlon w Tychach (0,5km - 15km - 5km). 

Triathlon w Paprocanach, Tychy


Wziąłem w nim udział, jednak tuż przed startem organizatorzy stwierdzili, że z powodu rozkwitu sinic pływanie zostaje odwołane i wystartowałem w duathlonie (bieg - rower - bieg). Może dobrze, że się tak stało, bo do triathlonu nie byłem w ogóle przygotowany i nie miałem też żadnego pojęcia na ten temat. Mimo to udało mi się zająć pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej.

Nie wiem czemu, kolejne starty w triathlonie (a tak na dobrą sprawę pierwszy) miały miejsce dopiero 3 lata później. Z pewnością byłem już jednak bardziej dojrzałym sportowo i rozsądniejszym zawodnikiem. Jednak wciąż wiedza na temat triathlonu ograniczała się do teorii. 

Dokładniej o sprzęcie będę pisał w kolejnych postach. Skupiając się na samym starcie.
Mój debiut: Herbalife Susz Triathlon 2012 - najbardziej znana impreza triathlonowa w Polsce (obecnie Herbalife przeniósł się do Gdynii, a Susz organizuje własną imprezę). Wystartowałem na dystansie sprinterskim (0,75km - 20km - 5km). Przewidując ciężką podróży wyruszyłem już w nocy z piątku na sobotę, docierając do Susza około 12, mogłem kibicować jeszcze zawodnikom startującym na dystansie Ironman 70.3. Na wieczór przed startem zjadłem pizze i wypiłem 2-3 piwka z moimi nowymi, tamtejszymi kibicami. Poranek zawodów rozpocząłem od makaronu i czekolady.
W strefie zmian przygotowałem sobie rzeczy do zmiany (o tym też szerzej w innym wpisie). Udałem się na miejsce startu, czyli plażę i rozpocząłem rozgrzewkę. Biorąc pod uwagę, że startowała czołówka (w tym nasza Olimpijka - Agnieszka Jurek), ustawiłem się w trzeciej linii i na sygnał startu ruszyłem do wody. Zacząłem płynąć szybko, ale że czułem ręce kolejnych zawodników na swoich nogach przyśpieszyłem. Sytuacja jednak nie ulegała zmianie, a nawet stawała się co raz gorsza. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie nadążam z oddychaniem, a co chwilę wpływa na mnie kolejna osoba. Nie potrafiąc już złapać oddechu przeszedłem do dramatycznej żabki i dałem się wyprzedzić innym zawodnikom. Po pierwszych 200m udało mi się w końcu uspokoić oddech, jednak wciąż nie potrafiłem płynąć kraulem i przeplatałem go żabką (już bardziej sportową). Do mety dotarłem po ponad 20 minutach (bardzo słaby czas), szybko wskoczyłem na rower i pojechałem 2 pętle, zmiana kolejna i ostatni etap - bieg. Biegło mi się bardzo dobrze, czułem, że wcześniejsze etapy nie były na maksa pokonane. Ostatni fragment ukończyłem w szybkim tempie awansując o kilkanaście pozycji. Na mecie regeneracja, masaże, napoje i można było wracać do domu. Pierwszy triathlon za mną. Bardziej niż wynik (który był słaby), cieszyły mnie nowe doświadczenia. Czułem jak znacznie pogłębiłem się w uzależnieniu do tego sportu, teraz przyszła pora na kolejne starty. 

Finisz w Herbalife Susz Triathlon

PS. Kolejne starty opiszę w następnym wpisie. Jeśli ktoś chce trochę innej wersji relacji to zapraszam tutaj: http://www.photoblog.pl/ayos/127366317/triathlon.html

niedziela, 2 grudnia 2012

Historia

Chcąc być w porządku wobec czytelników zaraz na początku zaznaczam, że moje przygotowania do triathlonu nie rozpoczęły się od zera. Pomijając fakt, że od dzieciństwa lubiłem aktywność sportową, to od czterech lat trenuję bieganie. 
Wszystko rozpoczęło się od Nike+ Human Race w Warszawie, w 2008 roku, później start w Knurowie, półmaraton w Katowicach i tak wszystko się potoczyło. Z mniejszymi lub większymi przerwami - cztery lata biegania - przeplatane co jakiś czas innymi dyscyplinami.
Pływanie. W podstawówce nauczyłem się pływać, choć nie do końca poprawnie technicznie z triathlonowego punktu widzenia (ale o tym innym razem). Nigdy nie miałem oporów jeśli chodzi o wyjście na basen, jednak od kiedy opuściłem liceum na basenie pojawiałem się sporadycznie. 
Rower, tu mogłoby się wydawać, że sprawa najłatwiejsza, ale w moim przypadku było wręcz odwrotnie. Od jakiegoś 2005 roku nie miałem roweru i nigdy mnie na niego nie ciągnęło. Jedynie jak zawody zmuszały mnie do wystartowania na rowerze to wsiadałem na dwa kółka, zazwyczaj na pożyczony sprzęt. W tym roku jednak było już trochę lepiej, kupiłem sobie rower (tutaj też innym razem opiszę mój zakup) i pojeździłem. 

Jeden z pierwszych startów - półmaraton 4Energy


Na koniec pozostaje mi już tylko napisać o treningach jakie odbyłem:

Sobota (01.12): Na rozgrzewkę 1h na rowerze, korzystając, że aura jest jeszcze łaskawa
Niedziela (02.12): Zawody biegowe (Bieg Barbórkowy w Rybniku) na dystansie 10km. Czas całkiem przyzwoity na początek - 40:25.