piątek, 7 grudnia 2012

Moje triathlony

W poprzednim poście pisałem o moich początkach w sportach wytrzymałościowych i "jak to wszystko się zaczęło...", dziś chciałem opisać moje początki z faktycznym już triathlonem. 

Szczerze mówiąc nie pamiętam dokładnie kiedy w mojej głowie pojawił się pomysł na triathlon, a konkretnie na ukończenie Ironaman'a. Podejrzewam, że był to gdzieś początek 2009 roku. Jednak były to dość odległe plany i ich realizacja wydawała się ciężka. Jednak już latem 2009 nadarzyła się pierwsza okazja - Triathlon w Tychach (0,5km - 15km - 5km). 

Triathlon w Paprocanach, Tychy


Wziąłem w nim udział, jednak tuż przed startem organizatorzy stwierdzili, że z powodu rozkwitu sinic pływanie zostaje odwołane i wystartowałem w duathlonie (bieg - rower - bieg). Może dobrze, że się tak stało, bo do triathlonu nie byłem w ogóle przygotowany i nie miałem też żadnego pojęcia na ten temat. Mimo to udało mi się zająć pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej.

Nie wiem czemu, kolejne starty w triathlonie (a tak na dobrą sprawę pierwszy) miały miejsce dopiero 3 lata później. Z pewnością byłem już jednak bardziej dojrzałym sportowo i rozsądniejszym zawodnikiem. Jednak wciąż wiedza na temat triathlonu ograniczała się do teorii. 

Dokładniej o sprzęcie będę pisał w kolejnych postach. Skupiając się na samym starcie.
Mój debiut: Herbalife Susz Triathlon 2012 - najbardziej znana impreza triathlonowa w Polsce (obecnie Herbalife przeniósł się do Gdynii, a Susz organizuje własną imprezę). Wystartowałem na dystansie sprinterskim (0,75km - 20km - 5km). Przewidując ciężką podróży wyruszyłem już w nocy z piątku na sobotę, docierając do Susza około 12, mogłem kibicować jeszcze zawodnikom startującym na dystansie Ironman 70.3. Na wieczór przed startem zjadłem pizze i wypiłem 2-3 piwka z moimi nowymi, tamtejszymi kibicami. Poranek zawodów rozpocząłem od makaronu i czekolady.
W strefie zmian przygotowałem sobie rzeczy do zmiany (o tym też szerzej w innym wpisie). Udałem się na miejsce startu, czyli plażę i rozpocząłem rozgrzewkę. Biorąc pod uwagę, że startowała czołówka (w tym nasza Olimpijka - Agnieszka Jurek), ustawiłem się w trzeciej linii i na sygnał startu ruszyłem do wody. Zacząłem płynąć szybko, ale że czułem ręce kolejnych zawodników na swoich nogach przyśpieszyłem. Sytuacja jednak nie ulegała zmianie, a nawet stawała się co raz gorsza. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie nadążam z oddychaniem, a co chwilę wpływa na mnie kolejna osoba. Nie potrafiąc już złapać oddechu przeszedłem do dramatycznej żabki i dałem się wyprzedzić innym zawodnikom. Po pierwszych 200m udało mi się w końcu uspokoić oddech, jednak wciąż nie potrafiłem płynąć kraulem i przeplatałem go żabką (już bardziej sportową). Do mety dotarłem po ponad 20 minutach (bardzo słaby czas), szybko wskoczyłem na rower i pojechałem 2 pętle, zmiana kolejna i ostatni etap - bieg. Biegło mi się bardzo dobrze, czułem, że wcześniejsze etapy nie były na maksa pokonane. Ostatni fragment ukończyłem w szybkim tempie awansując o kilkanaście pozycji. Na mecie regeneracja, masaże, napoje i można było wracać do domu. Pierwszy triathlon za mną. Bardziej niż wynik (który był słaby), cieszyły mnie nowe doświadczenia. Czułem jak znacznie pogłębiłem się w uzależnieniu do tego sportu, teraz przyszła pora na kolejne starty. 

Finisz w Herbalife Susz Triathlon

PS. Kolejne starty opiszę w następnym wpisie. Jeśli ktoś chce trochę innej wersji relacji to zapraszam tutaj: http://www.photoblog.pl/ayos/127366317/triathlon.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz