niedziela, 14 sierpnia 2016

I po sezonie... IM Gdynia 70.3 za mną

10 sierpnia - blisko 72 godziny po starcie siadam do pierwszej analizy "na chłodno" moje startu w kolejnej połówce Ironmana, tym samym do drugiej imprezy sezonu, który... rozczarował.

Jeśli chodzi o samą organizację imprezy to nie będę się rozpisywał, polecam przeczytać większość opinii na temat imprezy z tego roku. W kilku słowach imprezę pod względem organizacyjnym można ocenić bardzo dobrze. Jak zawsze kilka rzeczy mogłoby być jeszcze lepsza, ale i tak należą się słowa uznania dla organizatorów.

Pora na start.





Pierwszy raz pływanie w morzu (podczas zawodów), więc nowość... niby wiadomo, że mogą być fale, że woda bardziej słona, ale jednak coś nowego. Każdy głębszy łyk wody zachęca od razu do wymiotów, na szczęście tylko dwa razy zdarzyło mi się nabrać wody w usta. Podobnie jak dwa raz podczas pływania się "zgubiłem". W pewnym momencie mózg się wyłącza i płyniesz, płyniesz... nagle robie się luźniej, nie macha nikt obok Ciebie nogami, podnosisz głowę i uświadamiasz sobie, że jesteś jakieś 40 metrów od trasy pływackiej i całej reszty osób.
Z pewnością dwa takie zagubienia, do tego brak systematyki jeśli chodzi o mocną pracę nóg i dokładają się kolejne minuty.
Czas: 38:55




Pierwsza strefa zmian idzie dość sprawnie. Mimo, że to dla mnie nowy system "workowy", zabiełram worek z wieszaka, przebieram się w szatni, pakuje resztę rzeczy do worka i wyrzucam go w strefie zrzutu, biegnę dalej po rower, a mój worek trafia spowrotem na wieszak. Jeśli człowiek wie jak system działa to nie sprawia on większych problemów. 



Rower (bez)nadzei..

Nowy sprzęt to i powinien być nowy wynik. Rower lepszy, wynik gorszy. Co poszło nie tak? Nie mam pojęcia... do teraz nie wiem. Początek wydawał się być mocny w moim wykonaniu, wprawdzie co jakiś czas mijały mnie kolejne rowery, ale wydawało mi się, że "idzie nieźle". 
Później trafił się "mój pierwszy raz". Po raz pierwszy dostałem karę czasową... za wyprzedzanie z prawej strony zobaczyłem (a w zasadzie usłyszałem) niebieską kartkę. Pech chciał, że nie pamiętałem jaka to jest kara... szczerze mówiąc lekko się podłamałem i mogło to odbić się nieznacznie na mojej dalszej jeździe. Do tego dołożyły się braki treningowe i źle ustawiony rower i wyszedł najsłabszy dotychczasowy czas na rowerze... trudno. 
Czas: 3:10:56





Druga strefa zmian bardzo podobnie wyglądała jak ta pierwsza. Z tą jedynie różnicą, że przed wbiegnięciem do niej z rowerem musiałem stawić się w namiocie kar, podać swój numer i oczekiwać wyroku. Okazało się, że dostałem tylko 30 sekund, ale... było to bardzo długie 30 sekund.

Na koniec bieg

Tu bez większych niespodzianek. Pierwsze okrążenie - moc i ściganie tych co niedawno wyprzedzili mnie na rowerze, po którym nie byłem jakoś bardzo zmęczony... niestety. Drugie okrążenie to już wychodzące zmęczenie oraz bóle... stawy, mięśnie... no i ostatnie kółko walka z samym sobą, byle do mety i znów zdziwienie bo siły na dość długi finisz były, a może to kwestia tego dopingu.
Czas: 1:51:22



I to by było na tyle... 5:47:15. 10 minut roweru i wychodzi czas z pierwszej połówki. Nie ma czego komentować. Było słabo, bardzo słabo... trzeba się zastanowić nad przyszłym sezonem i wziąć za treningi już teraz, oby bez kontuzji i przerw. Oby było lepiej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz